A więc wojna!

Moja kolekcjonerska przygoda z fotografiami, z całej plejady możliwości zbierania różnego rodzaju artefaktów związanych z tą czy inną wojną, wynika poniekąd z faktu, iż samemu lubię fotografować. A to przekłada się na to, że lubię robić kolaże. Kolaże, czyli fotografie kilku walorów naraz tworzących ze sobą pewną kompozycję. Najczęściej staram się to powiązać tematycznie z daną osobą. Mimo, iż mógłbym to złożyć w obecnych czasach cyfrowo, to jednak ustawiam sobie co i jak ma leżeć i robię zdjęcie całości. Ot, tak lubię. Miło mi też widzieć, iż więcej kolekcjonerów wybiera ciekawy sposób prezentowania swoich walorów, nieraz łącząc je w całość tematycznie przy jednej osobie, formacji, czy też sprzęcie. Na stronie na FB jakiś czas temu wrzuciłem dwa kolaże. No dobra, jeden to już dosyć dawno, tak właściwie w styczniu 2023 roku i o nim kiedy indziej, drugi o którym dzisiejszy post, jest z 28 kwietnia 2024 roku.

Właściwie nie o kolażu, a o osobie, która jest widoczna na fotografii. W mieszkaniu mojej żony, kiedy jeszcze żoną nie była, na ścianie w anty-ramie wisiał kolaż, który dawno temu  zrobiła dla swojego wujka. Kolaż przedstawiał wujka, jego rodziców oraz dziadków. Wszystkie zdjęcia poza fotografią wujka, były przedwojennymi odbitkami. Dziadek uchwycony w carskim mundurze, ojciec w mundurze oficera WP, mama wujka na fotografii pozowała w czapce z orzełkiem oraz ze sznurem naramiennym – jak się później okazało fotografia wykonana w 1918 roku w Bobrujsku. W rodzinie żony na temat dziadka wujka, carskiego oficera nie wiedziano zbyt wiele, na temat ojca oficera WP widocznego na fotografii na kolażu, również.

Na lewej fotografii żona Józefa Perzyńskiego Maria Halina z domu Juszkiewicz. Na prawej fotografii Franciszek Ksawery Józef Juszkiewicz h. Ślepowron wraz z małżonką, córką szlachcica Gostkowskiego, Władysławą Anną.

Teraz z perspektywy lat mógłbym bardzo dużo napisać na jego temat, ale o tym innym razem. Teraz w ramach przedstawienia postaci, którą jest major dyplomowany piechoty Józef Michał Perzyński pracujący od 1934 roku w Departamencie Dowodzenia Ogólnego Ministerstwa Spraw Wojskowych, aż do 31 sierpnia 1939 roku na stanowisku Kierownika Referatu Og. Org. Wśród wielu dokumentów, które udało mi się pozyskać, tak z CAW, jak i Instytutu Sikorskiego w Londynie, Archiwum Wojskowym UK, Archiwom Państwowym UK, ogólno dostępnym dokumentom w bibliotekach cyfrowych, czy też poprzez fora w rusnecie , na pewno na szczególną uwagę zasługuje ten, znajdujący się w Instytucie Sikorskiego w Londynie. Kiedyś był dostępny online, ale jakiś czas temu Instytut poszedł z duchem czasu i zlikwidował faktyczne pdfy z skanami akt, zastępując je indexem zasobów. Teczka,w której ów dokument się znajdował była teczką z odpowiedziami na ankiety, jakie otrzymywali oficerowie  przebywający w Paryżu w styczni 1940 roku. Tak się akurat złożyło, że Józef w owym styczniu, tego pamiętnego 1940 roku, w Paryżu był. Idea ankiet polegała na tym, że oficerowie opowiadali patrząc z perspektywy zajmowanych stanowisk we Wrześniu ’39 czemu ten nieszczęsny wrzesień się skończył jak się skończył. Dodatkowo załączany był opis przebiegu służby od dnia 1 września 1939 roku, do dnia pisania odpowiedzi w ankiecie.

Fotografia wykonana podczas pełnienia służby w 2 Dywizji Piechoty Legionów w Kielcach w latach 1933-1934

Na ten moment chciałbym przedstawić Wam Wrzesień ‘39 oraz okres do stycznia 1940 roku majora Józefa Michała Perzyńskiego jego własnymi słowami.

W pierwszym dniu wojny 1.IX.1939 r. rano zarządzono ewakuację ministerstwa spraw wojskowych do innych uprzednio wybranych gmachów. Najważniejsze komórki Ministerstwa Spraw Wojskowych ewakuowano do urzędu emigracyjnego na ulicy Chocimskiej. Budynek ten nie był zabezpieczony lepiej przeciw bombardowaniu lotniczemu niż dawny gmach Ministerstwa Spraw Wojskowych. Lecz należało to utrzymać w tajemnicy. Tymczasem na cichą dotąd ulicę Chocimską w ciągu dnia 1.IX39 r. zajeżdżały ciągle samochody, przewożące akta a częściowo i umeblowanie. Nowe miejsce postoju ministerstwa zostało w czasie ewakuacji w dzień zdekonspirowane. Z powodu ewakuacji nie urzędowało, tylko przy ministrze i wiceministrze były małe ścisłe sztaby z kilku osób.

Od 2-4 IX 1939r. urzędowano. Wprowadzono dwurazowe urzędowanie do godz. 20 i dyżury. Wydz. Og. Zapoznawał się z Ordre de Bataille tych jednostek, które miały podlegać ministrowi spraw wojskowych oraz wykańczał nie załatwione sprawy . Późnym wieczorem 4 IX 1939 r. zarządzono o ewakuacji M.S. Wojsk. Transportami kolejowymi do rejonu Lublina. Rodziny polecano zabrać. Pierwsze pociągi odeszły w nocy z 4/5 IX 1939 r. Akta polecono spalić. Palono je całą noc w M.S.Wojsk. Wszystkie akta org. zostały spalone.

5.IX.1939 – do 6.IX.1939 – w transportach.

Od 6-7 M. S. Wojsk. w rejonie Lublina. Dep. Dow. Ogólnego w Piaskach. Normalnie nie urzędowano. Część oficerów została użyta na łączników. Odjechali samochodami do poszczególnych DOK z którymi nie było innej łączności. Część oficerów użyto do kierowania pracami przy kopaniu dołów przeciwlotniczych. Wyjechał dla nawiązania łączności szef wydziału org. Ppłk. Dypl. Koeb i więcej do M. S. Wojsk. nie wrócił. Przysłał później meldunek, że pojechał do Warszawy i zapisał się do obrony Warszawy. Jako najstarszy objąłem wydział organizacyjny. Część M. S. Wojsk. i część rodzin skierowano transportami kolejowymi na Brody. Tak zwany pierwszy rzut M. S. Wojsk. i cześć rodzin samochodami skierowano do Łucka. Odjazd nastąpił w nocy 7/8.IX.1939 roku. Wieczorem 8.IX.1939 roku. Departament Dowodzenia Ogólnego zainstalowany został w miejscowości Teremno pod Łuckiem.

Od 8-14.IX.1939 rok urzędowano w Teremnie. Częściowo była łączność telegraficzna i zainstalowano stację Hughesa, która zaczęła funkcjonować. Używano też oficerów do rozpoznawania i nawiązania łączności. Dwóch oficerów jeździło do Brześcia, z którym nie było łączności, a krążyły wersje, że jest zajęty przez nieprzyjaciela.  Oficerowie stwierdzili, że w twierdzy jest załoga pod dowództwem Plisowskiego. Na rozkaz ministra spraw wojskowych odesłano reszty rodzin. II Rzut M. S. Wojsk. i rodziny skoncentrowane zostały w rejonie Kopyczynice. Szef departamentu dowodzenia ogólnego płk. Dypl. Wartha odjechał na rozkaz ministra z kilkoma oficerami do organizowania obrony Stryja. Departament objął zastępca płk. Dypl. Liebich. W całości pozostał tylko wydział bezpieczeństwa. Wydziały organizacyjne i wyszkolenia były zdekompletowane skutkiem rozesłania oficerów na łączników, zabrania części oficerów przez płk. Warthę, część zaś znajdowała się przy II rzucie. Z obu wydziałów pozostało wraz ze mną 4 -5 oficerów. Był potrzebny kwatermistrz, oficer dyplomowany do grupy gen. Sawickiego. Szef departamentu wyznaczył mnie na to stanowisko. Gdy 12.IX.1939 roku odjeżdżałem przybył pierwszy wiceminister gen. Głuchowski i sprzeciwił się memu odjazdowi, motywując to tym, że jestem jedynym oficerem pozostałym z wydziału organizacyjnego i niezbędnie mu potrzebnym. Zmuszony byłem pozostać. Praca nasza polegała na utrzymywaniu stałych dyżurów oficerskich przy telefonie i Hughesie i informowaniu o ważniejszych zdarzeniach ministra i I wiceministra. Osobiście jeździłem też dla nawiązywania łączności.

14-16.IX.1939 roku. Wieczorem zarządzono odjazd do (nierozczytane). Ewakuacja samochodami trwała od 14-16.IX. 39 r. na trasie Dubno – Krzemieniec – Tarnopol – Buczacz-Kołomyja-Kosów. Trasa nie była podana od razu. Na postojach otrzymywał ją szef departamentu od I wiceministra lub ministra. Wieczorem Departament Dowodzenia Ogólnego I rzut przybył do Kosowa i zainstalowany został w domu zdrojowym. Przybył tam minister i wydał następujące rozkazy ustne:

  • Oficerów dyplomowanych odesłać do dyspozycji naczelnego kwatermistrza
  • Oficerów niedyplomowanych również z II rzutu ministerstwa spraw wojskowych odesłać na stację zbobrną do Zabłotowa.
  • Rodziny mogą pozostać w rejonie Kopyczynice, mogą na własną rękę przedostać się do rejonu Zaleszczyk lub gdzie chcą; w żadnym razie przez Dniestr na zachód od Zaleszczyk przepuszczani nie będą; żadnego rozkazu pisemnego w sprawie zarządzeń co do rodzin minister nie podpisze.

Przygotowałem rozkazy w myśl powyższych dyspozycyj, które podpisał szef departamentu dowodzenia ogólnego płk. Dypl. Liebich. Wysłanych zostało trzech oficerów samochodem ciężarowym i rozkazem do rejonu Kopyczyniec. Samochód ciężarowy miał przewieźć oficerów II rzutu do Zabłotowa na stację zborną. Rodziny zostały pozostawione własnemu losowi. Wieczorem 16.IX.1939 roku meldował się u ministra gen. Kossakowski, który chciał odejść z oficerami na obronę Lwowa. Minister kategorycznie odmówił tej prośbie.

17.IX.1939 rok, rano dowiedziałem się od szefa departamentu, że bolszewicy przekroczyli granicę naszą na wschodzie. Po posiedzeniu rady ministrów, minister podał decyzję: Stawiamy symboliczny opór bolszewikom. Pod ich naciskiem przejdziemy do Rumunii. Hasłem do przejścia miało być przekroczenie przez bolszewików Dniestru. Został wysłany na rozpoznanie maj. Dypl. Kempski samochodem. Wieczorem około 20-ej przyszedł rozkaz o przekroczeniu granicy rumuńskiej. Wyruszono kolumną samochodową, która około godziny 7 dn. 18.IX.1939 roku przekroczyła granicę rumuńską w Kutach.

Już w Ruminii dowództwo nad zgrupowaniami wojska polskiego kierowanymi do Dobrudży, objął jako najstarszy gen. Berbecki. Szef Departamentu Dowodzenia Ogólnego z podległymi mu oficerami departamentu wraz ze mną pełnił funkcję szefa sztabu ze sztabem, pomagając ująć w jakieś organizacje napływające masy. Generał Berbecki, wyjeżdzając z Tulczy do obozu w Herculano przekazał dowództwo pułkownikowi dyplowanemu Liebiechowi.  Pracowałem w jego sztabie w Tulczy, a od 11.X.1939 roku po ewakuacji Tulczy do Babadag, pełniłem funkcję szefa sztabu w delegaturze wojska polskiego okręgu internowania Babadag, gdyż taką nazwę otrzymało dowództwo, które sprawował pułkownik Liebich. Było w okręgu Babadag 11 obozów żołnierskich liczących ogółem przeszło 5ooo ludzi. Ponieważ był duży odpływ do Francji i stany zmalały do 3000 ludzi, na wniosek rumuńskiego komendanta okręgu internowania ppor. XXXX (Zoiearn ale traktuję to jako nierozczytane) dnia 1.XII.1939 roku wszystkich oficerów pracujących w delegaturze z wyjątkiem pułkownika Liebicha przewieziono pod eskortą do zamkniętego obozu oficerskiego w Târgoviște, skąd uciekłem 18 grudnia, przybywając do Francji 5.I.1940 roku.

Paryż 18.I.1940 r.

Perzyński Józef

major. dypl.

Na koniec, co by jednak trochę nawiązać i do samego kolażu, to widnieją na nim trzy rzeczy poza samą fotografią Józefa. Dwie od razu rzucają się w oczy. Odznaka pamiątkowa absolwentów ukończenia kursu w Wyższej Szkole Wojennej autorstwa Gontarczyka oraz pamiątkowa odznaka 36 Pułku Piechoty Legii Akademickiej w wersji oficerskiej. Również autorstwa Gontarczyka.

Nie mniej ciekawy jest trzeci przedmiot, a mianowicie Plan Wielkiej Warszawy wydany w 1932, na tle którego umiejscowione są wcześniejsze przedmioty. Nie chodzi mi tutaj o oczywiste relacje czy samego 36pp i widocznych koszar na planie, czy M. S. Wojsk. Czy też faktu, że od wczesnych lat dziecięcych Józef był związany z Warszawą. Nie. Plan ten jest ciekawy gdyż jak niesie rodzinna historia, mój tata otrzymał go w prezencie lata temu od swojego kolegi Tolka, którego to tata walczył w Powstaniu Warszawskim na Powiślu. Podczas tych walk posługiwał sie właśnie tym planem, na którym są naniesione linie nakreślające obszary kontrolowane przez powstańców mniej więcej w jego połowie. Niestety tata już nie pamięta imienia ów powstańca, natomiast nazwisko Zimnicki. Idąc tym tropem wytypowałem jednego potencjalnego powstańca Zimnickiego, ale czy to ten….

O samym Józefie Perzyńskim na pewno jeszcze napiszę, o ile nie przy okazji jakiegoś krótkiego materiału, to na pewno w dłuższej formie, która mozolnie już się opracowuje. W najbliższym czasie na pewno opiszę jeszcze drugi kolaż, gdyż „fanty” tam widoczne są ciekawe i na to zasługują, oraz ponownie będzie można wtrącić anegdotkę, tak więc do miłego!

Komentowanie zablokowane

Fotografie pochodzą z prywatnej kolekcji. Budowanie kolekcji wiąże się ze sporymi wydatkami, dlatego dzielę się swoim zbiorem, ale jednak wszystkie zdjęcia opatrzone są znakiem wodnym. Jeśli robisz prtstcr, proszę nie usuwaj znaku wodnego. Jeśli któraś fotografia szczególnie Cię zainteresowała, proszę o kontakt blazej.bandolet@gmail.com - zawsze możemy porozmawiać.